ELLA – LITTLE ADAM’S PEAK & NINE ARCH BRIDGE
Ella to miasto, które przyciąga do siebie masę turystów. Znane jest głównie z przepięknych wschodów słońca i trekkingu na Little Andam’s Peak czy dla bardziej zaawansowanych Andam’s Peak. Miasto zyskało popularność także dzięki Nine Arch Bridge- pocztówkowy most, a raczej wiadukt kolejowy otoczony przepięknymi plantacjami herbaty, przez most ten przejeżdża słynny niebieski pociąg. To widok z pewnością wam znany z instagrama. Ponad to, Ella to bardzo dobra baza wypadowa do zwiedzania pobliskich plantacji herbaty i pięknych wodospadów w okolicy.
Jak dostać się do Ella?
Do Ella przyjechaliśmy z miejscowości Kandy. Dlaczego warto zatrzymać się w Kandy- dowiesz się tutaj.
Pociąg! Najlepszym sposobem będzie podróż z Kandy pociągiem i przejechanie się najpiękniejszą trasą kolejową świata! Jeżeli tylko będziecie mieli taką okazję to korzystajcie! Pociąg z Kandy do Ella to niezapomniane przeżycie i gwarantowane pięknie widoki. Trasa przebiega przez liczne wzgórza i plantacje herbaty. Podczas mojego pobytu niestety trwał strajk i nie miałam możliwości aby sprawdzić jak to wygląda. Bardzo żałuję. A Was zachęcam do przeczytania wpisu z bloga Oli z bloga Kierunki Świata, która bardzo fajnie opisała trasę z Kandy do Ella.
Autobus- Jeżeli jednak coś stanie Wam na przeszkodzie, znów będą odbywać się strajki (te są bowiem dość popularne), spóźnicie się na pociąg, lub coś innego spowoduje, że nie będziecie mogli dostać się do Ella pociągiem to proponuję autobus.
Z samego rana wstaliśmy, spakowaliśmy swoje plecaki i ruszyliśmy dalej. Kierowca tuk tuka czekał na nas już pod naszym hostelem, zgodnie z umówioną dzień wcześniej godziną. Najpierw pojechaliśmy na dworzec kolejowy. Musiałam upewnić się, czy pociągi dalej nie kursują. Nie ukrywam, że bardzo zależało mi na przejechaniu tej trasy. Niestety. Mieliśmy pecha. Kierowca zawiózł nas na przystanek autobusowy i wskazał autobus, którym dostaniemy się do Ella.
Niestety autobusów bezpośrednich nie ma! My jechaliśmy z jedną przesiadką w miejscowości Badulla. Przejazd zajął nam ponad 7 godzin. Koszt przejazdu to około 5 zł.
Widoki po drodze mieliśmy takie:
Gdzie się zatrzymać?
Do rezerwacji hoteli polecam booking.com a do noclegów (pokoje, mieszkania) Airbnb i tutaj proszę promka dla Ciebie na pierwsze logowanie. Dostajesz nawet 250 PLN na pierwszy nocleg, a ja 50 PLN za polecenie, chyba warto? Zarejestruj się TUTAJ. W Ella spędziliśmy tylko jedną noc, szkoda bo w okół jest naprawdę wiele atrakcji. Niestety czas nas gonił.
Zatrzymaliśmy się w hotelu Green Village. Jest to jeden z moich ulubionych hotelów na Sri Lance, w których mieliśmy okazję się zatrzymać!
Nocleg ze śniadaniem w pokoju 2 osobowym, z widokiem na Ella Rock kosztował 24$.
Po kilku godzinach ścisku w autobusie w końcu dojechaliśmy do miasteczka Ella. Wysiedliśmy z autobusu i w końcu mogliśmy rozprostować nogi. W nawigację wpisałam adres naszego hotelu. Green Village znajduje się około 10 minut piechotą od centrum miasteczka. Zarzuciliśmy plecaki na siebie i ruszyliśmy.
Tuż u progu czekała na nas przemiła właścicielka, która na sam początek poczęstowała nas herbatą a później zaprowadziła do naszego pokoju. Widok z niego był niesamowity. Wszechobecna zieleń i tylko natura, do tego przepiękny taras z leżakami. Żałowaliśmy jeszcze bardziej, że nie możemy zostać tam dłużej.
Nagle całe niebo pokryły czarne chmury. Zaczęło padać. Trochę się przejęliśmy, nie mieliśmy dożo czasu, na zegarku było już po czternastej a my mieliśmy jeszcze dużo do zobaczenia. Koniec końców spokojnie usiedliśmy na tarasie, popijaliśmy herbatę i cieszyliśmy się przepięknym widokiem i miejscem, w którym jesteśmy.
Nine Arch Bridge
Jeden z najpopularniejszych spotów na Sri Lance to właśnie ten most. Oglądając zdjęcia na instagramie, w folderach wakacyjnych czy na wszelakich blogach podróżniczych napewno natknęliście się na zdjęcia z tego miejsca.
Mowa oczywiście o Nine Arch Bridge, czyli popularnym moście w miejscowości Ella. Most, jak sama nazwa wskazuje, skonstruowany jest z dziewięciu pięknych łuków, zbudowany został w czasach kolonialnych przez Brytyjczyków. Co go wyróżnia? Przede wszystkim położenie. Nine Arch Bridge zatopiony jest w zieleni pól herbacianych, jest wysoki na 24 metry, robi to ogromne wrażenie.
Most znajduje się na trasie pomiędzy Ella a Demodara.
Pociągi kursują tam kilka razy dziennie. Zaraz przy moście znajduje się tabliczka z godzinami przejazdów. Nawet jeżeli będziecie musieli trochę poczekać to nie ma się czym przejmować bo sceneria jest tam przepiękna. Można też kupić np. kokosa do picia i spokojnie poczekać. Gwarantuję też, że na samo robienie zdjęć zejdzie Wam trochę czasu bo miejsce jest cudowne i bardzo fotogeniczne.
Jak się dostać do Nine Arch Bridge?
Pierwsza opcja- (najszybsza) to przejście ze stacji kolejowej w Ella po torach. Ze stacji należy kierować się w prawo, po pewnym czasie dojdziecie do tunelu. Za tunelem znajduje się most.
Druga opcja- należy podążać szlakiem na Little Andam’s Peak i następnie skręcić w lewo przy małej kolorowej świątyni. Droga prowadzi przez dżunglę. Będzie też kilka znaków wskazujących drogę do mostu.
Trzecia opcja– wziąć tuk tuka z centrum Ella (koszt około 300 LKR = 6 zl), tuk tuk zawiezie Was mniej więcej na wysokość tunelu poprzedzającego most. Wystarczy przejść most i będziecie na miejscu.
My połączyliśmy opcje nr 1 z opcją nr 2. W pierwszą stronę ruszyliśmy trasa na Little Andam’s Peak, dzięki temu zaliczyliśmy najlepsze punkty widokowe na most, a wracaliśmy przez tunel w kierunku Ella. Obydwie trasy zajęły nam każda mniej więcej 30 minut.
Sprawdź koniecznie wcześniej rozkład jazdy jeżeli planujesz przejść przez tunel!
Kiedy najlepiej udać się na Nine Arch Bridge?
Myślę, że im wcześniej tym lepiej. Na moście można spotkać naprawdę tłumy turystów. Jeżeli zależy wam na spokoju, miejscu praktycznie dla siebie no i dobrym świetle do zdjęć, najlepiej udać się tam z samego rana.
U nas wyglądało to tak, że do Ella dojechaliśmy około 14:00, zameldowaliśmy się, tak jak wcześniej wspomniałam, trochę się rozpadało, więc postanowiliśmy przeczekać deszcz. Na most wyszliśmy około godziny 16:00. Na miejscu było dość sporo ludzi, choć i tak wyjazd był poza głównym sezonem turystycznym na Sri Lance.
Kiedy dotarliśmy na miejsce i naszym oczom pojawił się ten widok, nie mogłam uwierzyć. Wszystko tak jak sobie wyobrażałam. Piękna, niekończąca się zieleń pola herbacianego, pachniało jeszcze deszczem, stałam tak kilka minut i nie mogłam się otrząsnąć.
Nagle z tego nostalgicznego rytmu wybili mnie inni turyści, którzy zaczęli nas poganiać. Przez to, że wcześniej padało, ścieżki pomiędzy krzakami herbaty były bardzo śliskie i strome, wszystko było w błocie. Wcisnełam się pomiedzy kilka krzaczków i zrobiliśmy kilka zdjęć. Całe szczęście. Kilka sekund później wylądowałam na tyłku bo się poślizgnęłam. Całe spodnie miałam w błocie. Co gorsza okazało się, że pomiędzy krzakami herbaty czają się też pijawki! Kilka z nich zdecydowało się przyssać właśnie do mnie. Na moście Pan, który sprzedawał kokosy pomógł mi się ich pozbyć i zatamować krwawienie. Dzięki temu, że byłam już całą w błocie i krwi mogliśmy spokojnie kontynuować zwiedzanie mostu. Przeszliśmy się po moście, patrzyliśmy na naturę, która nas otaczała i po prostu cieszyliśmy się chwilą.
Little Andam’s Peak
Następnego dnia rano nasze budziki zadzwoniły bardzo wcześnie. Te nastawiliśmy już na około 5:00 rano żeby zdążyć na wschód słońca. Dzień wcześniej sprawdziliśmy, o której dokładnie jest wchód słońca na Sri Lance i postanowiliśmy wybrać się na trekking.
Nasz hotel Green Village znajdował się praktycznie przy szlaku prowadzącym na Little Andam’s Peak. Czas potrzebny na pokonanie trasy to około 30 minut (2,5km). My wzięliśmy trochę zapasu czasowego, gdybyśmy mieli zabłądzić, lub w razie innych nieprzewidzianych okoliczności.
Kiedy wyszliśmy z naszego hotelu, na zewnątrz było jeszcze bardzo ciemno, drogę oświetlaliśmy latarkami z telefonów. Pogoda niestety nam nie dopisała, od razu wiedzieliśmy, że nic nie będzie z przepięknego Wschodu słońca, ponieważ całe niebo było w chmurach i delikatnie padało..
To nas nie zniechęciło, mieliśmy tylko jedna szansę bo zaraz po trekkingu w planie było ruszyć dalej.
Trasa na Little Adam’s Peak
Trasa jest bardzo łatwa i przyjemna, nie potrzeba dobrej kondycji, raczej każdy sobie poradzi. Oczywiście idzie się cały czas pod górę. Ostatnie podejścia, to schody, które jednak dają się we znaki nawet jeżeli ktoś jest w dobrej formie fizycznej. Trasa jest też dobrze oznakowana, raczej ciężko się zgubić. W razie czego na szlaku traficie napewno na jakiś innych turystów. Wschód słońca w tym miejscu to jedna z popularniejszych atrakcji.
Po wdrapaniu się na górę już pomału zaczynało robić się jasno, niebo niestety było całkowicie zachmurzone i wschodu słońca nie zobaczyliśmy. Bardzo wielka szkoda. Mimo wszystko trekking uważam za bardzo fajny. Na górze spędziliśmy trochę czasu, pokręciliśmy się, zrobiliśmy zdjęcia a potem usiedliśmy i nie mogliśmy uwierzyć w to gdzie jesteśmy, jaka piękna natura nas otacza, z góry widoki są niesamowite, wszędzie zielone wzgórza i odległy horyzont.
Śniadanie w naszym hotelu mieliśmy umówione na 9:00 rano, więc po godzinie ósmej zaczęliśmy się pomału zbierać spowrotem, żeby jeszcze przed śniadaniem zdążyć spakować plecaki. Idąc spowrotem, kiedy było już jasno, zobaczyliśmy jaka ta trasa jest piękna, dłuża część szlaku prowadzi pomiędzy polami herbacianymi.
Po powrocie do hotelu zjedliśmy pyszne śniadanie przygotowane przez przesympatyczną właścicielkę hotelu, napiliśmy się przepysznej cejlońskiej herbaty, zabraliśmy nasze rzeczy i z bólem serca pożegnaliśmy się. Na ten dzień w programie było zaplanowanych jeszcze wiele atrakcji. Poszliśmy do centrum miasta żeby złapać tuk tuka i pojechać dalej. Kolejna atrakcja, która na nas czekała to plantacje herbaty Lipton, ale o tym będzie w następnym wpisie!