G-32TQXPEBSS
Azja,  Podróże,  Sri Lanka

KANDY I OKOLICE, DLACZEGO WARTO SIĘ TAM ZATRZYMAĆ?

Kandy to miasteczko wyjątkowe na tle całej Sri Lanki, to miejsce przesiąknięte jest duchowością, mistycyzmem, lokalnym kolorytem. Zapachem curry i palonych kadzideł, które unoszą się w powietrzu. Co krok spotkać można mnichów otulonych w pomarańczowe szaty, niosących świeże kwiaty jako dary.

W Kandy czuliśmy się wyjątkowo, nie wszystko zrobione było pod turystykę, ludzie są przesympatyczni i bardzo gościnni. Miejsce jest bardzo lokalne i ogromnie ważne dla mieszkańców Sri Lanki i wyznawców buddyzmu, to właśnie tutaj znajduje się jedena z najważniejszych relikwi buddyzmu czyli święty ząb Buddy i najważniejsza świątynia, w której on się znajduje.

Jak dojechać do Kandy?

Kandy było naszym pierwszym przystankiem w ciągu 10 dniowej podróży objazdowej po Sri Lance. Dotarliśmy tutaj z lotniska w Negombo.

Po około 12 godzinach w samolotach i na lotniskach, w końcu samolot wylądował. Pierwsze co uderzyło nas po wyjściu z klimatyzowanego samolotu to żar i wilgotny klimat Sri Lanki. Po sprawnym uporaniu się ze wszelkimi formalnościami, wbiciem pieczątki w paszport, udaliśmy się w stronę wyjścia. Tam kupiliśmy kartę SIM, żeby mieć połączenie z internetem i skierowaliśmy się do wyjścia.

Już przy wyjściu z lotniska stoi masa taksówkarzy, którzy oferują przejazdy w każde miejsce na Sri Lance. Oczywiście ceny jak na praktycznie każdym lotnisku są zawyżone. Dlatego my postanowiliśmy wyjść trochę dalej z lotniska na ulicę – jest to jakieś 250 metrów i tam złapać tuk tuka, który zawiezie nas na dworzec autobusowy w Negombo.

Wcześniej orientowałam się w kosztach wynajęcia prywatnego kierowcy, który mógłby zawieźć nas do Kandy. Jest to koszt 60 Euro.

Zgodnie stwierdziliśmy, że zrobimy to inaczej, przede wszystkim taniej.

Po wyjściu z lotniska, skierowaliśmy się w stronę głównej ulicy, żeby tam złapać tuk tuka na dworzec autobusowy w Negombo. Przejazd tuk tukiem kosztował 800 LKR – około 10zł za ten dystans, jestem świadoma, że pewnie trochę nas naciągnęli, ale po takiej podróży nie miałam nawet siły się targować.

Na dworcu w Negombo rozejrzelismy się za autobusem do Kandy. Wcześniej dużo czytaliśmy o transporcie publicznym na Sri Lance, ten należy do bardzo tanich i w dodataku- bardzo interesujących przeżyć. Zostaliśmy poinformowani, że autobus niedawno odjechał, kolejny będzie za 2h. Postanowiliśmy pokręcić się trochę po okolicy, coś zjeść i zaplanować dalsze zwiedzanie.

Dojazd do Kandy

Po około dwóch godzinach znowu byliśmy na dworcu, usiedliśmy wygodnie w autobusie i czekaliśmy na odjazd. Jazda lokalnym autobusem to faktycznie niezłe przeżycie, ołtarzyki, kadzidła, głośna muzyka i nie rzadko lasery i inne światełka. Jeżeli też kiedyś pomyślicie, że miejsca w autobusie jest na 40 osób, to na Sri Lance możecie spokojnie pomnożyć to razy 3.

Odległość Negombo od Kandy to tylko 100 kilometrów, ale nie myślcie, że pokonacie to w godzinkę czy dwie. Na Sri Lance na 100 km trzeba przeznaczyć, uwaga… około 5 godzin. Tak. Mapy Google pokazując czas nie kłamią.

Bilet autobusowy z Negombo do Kandy kosztował w przeliczeniu około 5 zł.

Gdzie się zatrzymać?

Do rezerwacji hoteli polecam booking.com a do noclegów (pokoje, mieszkania) Airbnb i tutaj proszę promka dla Ciebie na pierwsze logowanie. Dostajesz nawet 250 PLN na pierwszy nocleg, a ja 50 PLN za polecenie, chyba warto? Zarejestruj się TUTAJ.

W Kandy spędziliśmy pierwsze dwie noce, postawiliśmy na lokalny hostel. Urzekł mnie przede wszystkim przepięknym widokiem z pokoju. Przy tym cena też była bardzo dobra.

Obiekt nazywa się Nook Rest i cena za dobę dla dwóch osób (ze śniadaniem!) to około 40 zł – 10$! Właścicielka okazała się bardzo miła i pomocna. Poczekała na nas do wieczora abyśmy mogli się zameldować. Zapytała, na którą życzymy sobie śniadanie i pomogła zorganizować zaprzyjaźnionego kierowcę tuk tuka dla nas na kolejny dzień. Umówiła z nim też godzinę.

Rano po przebudzeniu zastał nas przepiękny widok na wszechobecną zieleń i małpy skaczące nad głowami po kablach.

Śniadanie było bardzo skromne, ale za tę cenę, nie śmiem narzekać. Szybko zjedliśmy i czekał nas pierwszy dzień zwiedzania Sri Lanki. O 7 rano kierowca pojechał po nas pod same drzwi hostelu.

Za cały dzień wynajmu tuk tuka zapłaciliśmy 3500 LKR czyli około 75 zł.

Zaczynamy zwiedzanie!

Elephant freedom project

Jak Sri Lanka, to oczywiście słonie! Słonie i herbata to chyba główne symbole, które charakteryzują Sri Lankę. Zanim nawet kupiłam bilety do tego państwa, w głowie miałam słynny sierociniec dla słoni Pinawalawa. Sierociniec brzmi przecież tak dobrze, jakby ratowali biedne słoniki. Zdjęcia na instagramie też zawsze piękne, ludzie i słoniki tacy szczęśliwi. Otóż nie. „Sierociniec” to nazwa chyba nadana temu miejscu, żeby budziło w ludziach pozytywne emocje.

Tak naprawdę miejsce to nie ma nic wspólnego z dobrocią i pomocą dla słoni. Jazda na nich, trzymanie ich na łańcuchach, trenowanie sztuczek. Wszystko ku zadowoleniu turystów, zwłaszcza tych azjatyckich. A w zasadzie to dla ich portfeli. Wspominać chyba nie muszę jak dochodzi do tego, że dzikie słonie godzą się na coś takiego i wykonują posłusznie to co się im każe.

Alternatywą okazał się Elephant Freedom Project, jest to organizacja, która pod opieką ma tylko jednego słonia. Kumari – to jest jej imię. Kumari ma 47 lat, wcześniej była słoniem, którego wykorzystywano do ciężkiej pracy przy wycince drewna. W tym momencie jej wiek nie pozwala już na taką pracę. Gdyby nie fundacja, to pewnie trafiła by do pseudo sierocinca, gdzie musiałaby do końca swojego życia być przykuta do łańcuchów i zabawiać turystów. Elephant Freedom Project to pewna alternatywa, zdaję sobie sprawę, że nie najlepsza, ale i tak dobra.

Zacznę od początku..

Kierowca dzień wcześniej umówionego tuk tuka przyjechał po nas około 7:30 rano. Trasa, która mieliśmy do pokonania to około 30 kilometrów. Z doświadczenia wiedzieliśmy, że zajmie to spokojnie godzinę. Wizytę mieliśmy umówioną na godzinę 9:00.

Od razu powiem tutaj, że wizyty należy umawiać z wyprzedzeniem, przez internet. Możliwości są dwie. Wizyta całodniowa i półdniowa (poranna lub popołudniowa) liczba miejsc jest ograniczona.

-Wizyta całodniowa: 9:00-17:30
-Półdniowa, poranna: 9:00-14:00
-Półdniowa, popołudniowa: 13:15-17:00

-Cena za półdniowa wizyte: 6500 LKR za osobę/ około 140 zł.
-Cena za całodniową wizytę: 10500 LKR za osobę/ około 220 zł.

Można zamówić u nich także transfer z Kandy lub okolic- 4500 LKR w jedną stronę, 5500 LKR w dwie strony (95,00 / 115,00 zł), (możliwy jest też transfer z Negombo czy Colombo, ale ceny są już wyższe. Jest możliwość także zatrzymać się tam na noc. Nocleg ze śniadaniem i kolacją to koszt 3000 LKR- około 65 zł. Zostawię Wam linka gdzie możliwa jestt rezerwacja i cały opis tej instytucji: Elephant Freedom Project.

My zdecydowaliśmy się na spędzenie połowy dnia, rano. Dzięki temu zostało nam później jeszcze trochę czasu na zwiedzanie Kandy.

Program półdniowa obejmuje:
  • 09:00 Powitanie i rozmowa na temat bezpieczeństwa
  • 09:15 Czyszczenie łóżek słonia
  • 09:30 Spacer ze słoniem
  • 11:00 przerwa na herbatę
  • 11:30 Fabryka odchodów
  • 12:30 kąpiel słonia
  • 13:15 Czas na lunch
  • 14:00 Koniec

Po przybyciu na miejsce zaoferowano nam powitalną herbatę. Usiedliśmy z chłopakiem, który dba o to miejsce. Opowiedział nam trochę o słoniu, o idei tego miejsca, o tym jak zachowywać się w stosunku do słonia.

Pierwszym punktem, który był w planie było posprzątanie łóżek Kumari, czyli sprzątnięcie dobrych kilkudziecięciu kilogramów kupy..

Następnie poszliśmy ze Słoniem na spacer. Juz tu pojawiła się różnica pomiędzy traktowaniem zwierzaka w tym miejscu a innych pseudo sierocincach. To nie my wyszliśmy z nią na spacer, tylko ona. Słoń decydował gdzie chce iść, gdzie zrobić sobie przerwę. Wyszło na to, że cały spacer miał dystans chyba 500 metrów.

Fabryka papieru

Kolejnym punktem programu była pyszna, cejlonska herbata, a później wizyta w fabryce papieru, który produkowany jest ze słoniowych odchodów. Bardzo ciekawa sprawa. Zostały przedstawione nam wszystkie procesy i etapy powstawania tego surowca. Kto by przypuszczał, że ze zwykłej kupy słonia można wyczarować papier.

Kąpiel ze słoniem

Po tym wróciliśmy z powrotem. Wracając na miejsce zastaliśmy Kumari w wodzie. Podobno słonie w naturalnym środowisku spędzają bardzo dużo czasu na kąpielach. Mieliśmy okazję wejść do wody i wyszorować ją łupiną z kokosa, dotknąć ją. Niesamowite przeżycie.

Ostatnim elementem był pyszny lunch. Całość była wegańska. Niesamowite ile przepysznych rzeczy wyczarować można z warzyw, wszystko było pyszne, świeże i bardzo aromatyczne.

Podsumowanie

W ten sposób spędziliśmy pierwsza połowę dnia na Sri Lance. Moje odczucia po wizycie w tym miejscu? Myślę, że to miejsce jest z jednej strony dobrym miejscem. Nie najlepszym, bo najlepsze byłoby w środowisku naturalnym. Jestem świadoma, że takie wizyty nakręcają spirale popytu i podaży, że wszędzie chodzi o zyski a na końcu jest dobro samego zwierzęcia. Jednak Kumari, mam wrażenie była bardzo dobrze traktowana, robiła co chciała, nikt nie używał obec niej kija. Jednak to jest to co nam zostało pokazane. Ale.. Tak naprawdę nie mamy pojęcia co dzieje się kiedy nas tam nie ma, kiedy drzwi ośrodka są zamknięte. Mam bardzo mieszane uczucia. Zwłaszcza, że nie raz słoń ten kołysał się na boki, co u słoni jak wcześniej czytałam oznacza chorobę sierocą.

Czy żałuję, że odwiedziłam to miejsce? Nie. Czy odwiedziłabym je ponownie? Nie. Wizyta tam pozwoliła mi wyrobić sobie własne zdanie i wyciągnąć wnioski.

Po lunchu pożegnaliśmy się ze wszystkimi, nasz kierowca tuk tuka już na nas czekał pod wyjściem z ośrodka. Na zegarku była godzina około 14:00, zostało nam trochę czasu żeby wrócić do Kandy i zobaczyć kilka punktów.

Wracając do Kandy, zatrzymaliśmy się jeszcze w kilku punktach widokowych, podziwialiśmy małpy i zjedliśmy czerwone banany, te ponoć rosną tylko na Sri Lance. Tak przynajmniej twierdził nasz kierowca.

Posąg Buddy

Jeżeli będziecie w Kandy to z pewnością zobaczycie królujący nad miastem, biały pomnik Buddy- Bahiravokanda Vihara, który znajduje się na wzgórzu. Z góry podziwiać można piękny widok na Kandy.

Kiedy już wejdziecie na teren świątyni, pamiętajcie, że do Buddy nie można odwracać się tyłem. Dlatego wszelkie zdjęcia należy robić sobie patrząc w stronę Buddy. Na miejscu można wejść schodami na tarasy widokowe, które znajdują się właśnie na Buddzie. Jest także świątynia.

Wstęp kosztuje tylko 200 LKR, czyli około 5 zł.

Przy wejściu na teren świątyni należy ściągnąć buty i później rzucić groszem przy budce za „pilnowanie”. – 50 LKR.

Na górę można dostać się tuk tukiem- tak jak my to zrobiliśmy, ponieważ tuk tuka wynajęliśmy na cały dzień, lub wspiąć się o własnych siłach.

Należy także pamiętać o odpowiednim ubiorze, czyli zakryciu ramion i nóg co najmniej do łydek.

Świątynia Zęba Buddy – Ceremonia

Będąc w Kandy cały czas słuchaliśmy o ceremonii w Świątyni Zęba Buddy. Każdy mówił, że koniecznie musimy to zobaczyć i uczestniczyć w tym wyjątkowym wydarzeniu.

Kandy jest miastem znanym przede wszystkim właśnie dzięki tej świątyni. Dlatego postanowiliśmy sprawdzić jak wygląda ta ceremonia.

Świątynia Zęba Buddy w Kandy jest częścią kompleksy pałacowego. Wcześniej zamieszkiwana była przez kolejnych władców panujących na Sri Lance. Kompleks wybudowany został w roku 1595, jako miejsce stworzone do przechowywania jednej z najświętszych relikwii buddyzmu, czyli zęba Buddy, oznaki władzy królewskiej. Dziś miejsce to jest jednym z najpopularniejszych miejsc pielgrzymkowych buddystów, a także jednym z najpopularniejszych miejsc, odwiedzanych przez turystów na Sri Lance.

Jeszcze przed wejściem na teren kompleksu stoi ochrona, przechodzi się dokładną kontole, należy przejść przez bramki, otworzyć swoją torbę i pokazać zawartość. Procedury prawie jak na lotnisku.

W tym miejscu kontrolowany jest ubiór bardzo restrykcyjnie. To co przeszło w Świątyni Dużego Buddy, nie przeszło tutaj, ponieważ od łydki do kolana w sukience miałam rozporek, nie chcieli nas wpuścić. Szybko więc poszliśmy do naszego hostelu się przebrać i wrócić na ceremonię. Na szczęście mieliśmy spory zapas czasowy.

Ceremonie odbywają się:

Poranna 5:30 – 7:00
Południowa 9:30 – 11:00
Wieczorna 18:30 – 20:00

Najpopularniejsza godziną wśród turystów jest 18:30, my także się na nią zdecydowaliśmy.

Wstęp kosztuje 1500 LKR, czyli około 32 zł.

Po przejściu kontroli skierowaliśmy się na teren kompleksu, zostawiliśmy przed wejściem swoje obuwie i poszliśmy dalej, zupełnie nie wiedząc czego można się spodziewać.

Na zewnątrz unosił się zapach kadzidła, paliły się świece a wierzący zbierali się aby za chwilę ceremonia mogła się zacząć. W całym obiekcie panował bardzo podniosły ton, wszystko było bardzo mistyczne i dla nas niezmiernie egzotyczne.

Wchodząc do głównej sali zobaczyliśmy ludzi, którzy ustawiają się w kolejce (jeszcze nie wiedzieliśmy do czego ta kolejka ma prowadzić) mnisi zbierali się w jednym miejscu i modlili nieruchomo, wierzący składali dary w postaci świeżych kwiatów. W sali robiło się coraz tłoczniej. Atmosfera robiła się jeszcze bardziej wzniosła, a kolejka ogromna.

Jak się potem okazało, kolejka prowadziła wiernych i turystów do miejsca, w którym przez krótką chwilę można było zobaczyć największy artefakt świątyni, czyli Ząb Buddy. Nam też przez chwilę udało się to zobaczyć, choć nie ustawiliśmy się w kolejce, musieliśmy się nieźle nagimnastykować żeby zobaczyć cokolwiek, ale nie wyobrażałam sobie stania w kolejce godzinę dla kilku sekundowego widoku.

Następnie poszliśmy przejść się po kolejnych salach, na każdym kroku towarzyszyły nam piękne, egzotyczne rzeźby, obrazy. Modlący się mnisi, zapach kadzidła i rytmiczne bicie bębnów.

Uważam, że warto odwiedzić to miejsce, poczuć klimat tej świątyni i móc uczestniczyć w takim wzniosłym i niezwykle ważnym dla innej kultury wydarzeniu.

Po całym dniu przygód zgłodnieliśmy, było już dość późno, więc skierowaliśmy się do wyjścia, postanowiliśmy znaleźć jakąś restauracje i wrócić do naszego miejsca noclegowego.

Balaji Dosai – lokalny fast food

Na mapie kulinarnej Kandy to miejsce wyróżnia się szczególnie. Jest to chyba jeno z najlepszych miejsc kulinarnych na całej Sri Lance, przynajmniej mi tak zasmakowało.

Restauracja jest wegetariańska. Jedzenie zamawia się przy okienku, jest możliwość zamówienia także świeżo wyciskanego soku- przy drugim okienku. Podane danie należy jeść rękoma (ewentualnie można poprosić o sztućce). Przy stolikach siedzą tylko lokalsi. Atmosfera jest bardzo luźna a jedzenie przepyszne i bardzo tanie.

Za kolację dla dwóch osób i 2 świeżo wyciskane soki owocowe, razem zapłaciliśmy około 900 LKR czyli 18 zł.

O tym miejscu przeczytałam wcześniej na jednym z blogów podróżniczych, nie miałam w planie go szukać, ale trafiliśmy na nie całkiem przypadkowo. Restauracja znajduje się zaraz przy Świątyni Zęba Buddy. Po wyjściu z kompleksu należy skręcić w prawo (naprzeciwko pizza Hut).

To wszystko udało zobaczyć się nam w ciągu jednego, pełnego dnia. Kolejnego dnia mieliśmy już opuszczać Kandy i kierować się dalej w poszukiwaniu pięknych krajobrazów Sri Lanki.

Naszym kolejnym punktem była Ella. Najlepszym sposobem, także jednym z najpopularniejszych jest przejazd pociągiem na trasie z Kandy do Ella. Taki też był nasz plan. Pech chciał, że kiedy przylecieliśmy na Sri Lanke zaczęły się strajki kolei i pociągi przestały kursowa. Bardzo żałujemy, ponieważ to jest jedną z najpiękniejszych tras kolejowych na świecie. Pociąg przejeżdża przez liczne plantacje herbaty. Widoki podobno są niezapomniane. No cóż, następnym razem. Jest powód, dla którego musimy tam wrócić!

Cała podróż pociągiem bardzo fajnie opisała Ola z bloga Kierunki świata. Koniecznie zarzyjcie żeby zaplanować podróż najpiękniejszą trasą kolejową świata!

Koniec końców my zdecydowaliśmy się na przejazd autobusem, ale o tym będzie w następnym wpisie dotyczącym miasteczka Ella i atrakcji w nim!

Travelholiku

Zapisz się teraz, aby otrzymywać treści, które uczynią Twoje podróże jeszcze bardziej niezapomnianymi!

We don’t spam! Read our privacy policy for more info.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *